Dziadek Erik ma swoje humory. Niektórych bardzo denerwuje. Ścierpieć go nie mogą szczególnie ludzie, którzy boją się spotkań ze samym sobą, bo dziadek Erik pokazuje im ich własne twarze, do tego często ironizując na tyle błyskotliwie, że oni sami nie zdają sobie sprawy z owej ironii. Zatem śmieją się z dz. E., to ich jedyna obrona. Zauważyłam w ten sposób, że przedstawienie komuś dziadka bywa swoistym egzaminem. Dziadek mówi, że należy się bać ludzi, którzy boją się ciszy i uciekać od ludzi, którzy nie są prawdziwi. Udają ludzi, aby stać się człowiekiem w Tobie. W Twoim człowieczeństwie, przy okazji całą „Twojość” niszcząc. „Twojość to wszystko, co masz”, mawia czasem bujając się na swoim fotelu drewnianym, zsuwa okulary na nos i uśmiecha się. Wiem, że ten uśmiech uwiódł kiedyś niejedną kobietę. Mnie też zawsze uwodzi. Zawsze w mężczyznach szukam uśmiechu dziadka wierząc, że jest on gwarancją „dziadkowości”.
Kiedyś uczył mnie rysunku. Uczył nieładności, dystansu, wyrażania kreską charakteru. Kontur to podstawa, konturem zakreślasz duszę. Nie warto rysować postaci o mdłej duszy. Najważniejsza jest postać - jeżeli jest byle jaka, nie myśl o niej. Czasami bylejakość gra jakość. Jesteś młoda, widzisz w prostocie wartość, ale prostota to najbardziej zwodnicza idea. Często udają ją monstra, często kryją się za nią nieudacznicy. Głębia prostoty to kilka nadziei, które można wyczerpać, niesłusznie... ale można. Musisz być cierpliwa i spokojna. Stań się tym, czego szukasz, a swój znajdzie swego.
Rozmawialiśmy tak całymi wieczorami. Opowiadałam mu o swoich snach, lękach, smutkach i głupotach. Nigdy się ze mnie nie śmiał, nigdy. I zawsze we mnie wierzył, mówił, że zawsze we mnie będzie, że wystarczy, że...
Gruszki!!! (Kocham gruszki do dziś) Gruszki w miodowym karmelu na ciepło, z lodami latem lub z bezami zimą. Dziś porozmawiamy o.... Dziadku, nie chcę być nią. Nie chcę się stać taka, jak oni. Tak bardzo boję się, że taka się staję... nie chcę tego. Nie chcę się tak bawić, nie chcę być instytucją, hegemonem, kontrolą nadzorczą, dyrektorem... Nie chcę pisać podań, odpisywać na nie, spisywać wniosków i projektów o rurach i Europie, nie chcę dyplomować, przemawiać, uwodzić człowieka czczą gadaniną. Tak bardzo nie chcę...
A dlaczego się boisz? Dlaczego myślisz, że tak będzie?
Dziadku, oni tak wszyscy mówią. Że tylko do tego, że jestem zdolna, ale że do tego tylko, że...
Nie chcesz tego?
Myślałam, że chcę, Dziadku, myślałam... Ale przeraziło mnie to. I teraz wiem, pewna jestem, że nie chcę, że to nie ja.. i on, wiesz, on naprawdę chciał mnie zabrać.
Wiem. Nie martw się. Przecież Ty im nie podlegasz. Ja zawsze wiedziałem, że to nie było Twoje, tamto. Ale walcz. Wiem, że brzydzisz się walką, ale o siebie musisz. Dla siebie i naszej rodziny. O dobro, piękno, prawdę, wartości. Nie dla świata, a dla siebie. Świat jest zarazą.
Dziadek kocha spacery, przyrodę. W czasach zarazy brzydziłam się ruchem i odradzaniem, a on przynosił mi kwiaty do pokoju mówiąc, że zarazy już nie ma. Długo nie wierzyłam. I kwiaty kazałam wyrzucać. Musiał potem umyć ręce, zanim mnie pogłaskał. Po babci... te włosy po babci masz. Dziadku, ja już jestem dorosła.
Ale chodzisz jeszcze na spacery?
Zawsze z Tobą. Zawsze w Twoich ramionach i zawsze śmieję się ze zdziwienia starszych pań, kiedy nas widzą.
One też mają swoje parasolki!
Bo byłam parasolką jego, tak mawiał. Z Parasolką człowiek jest bezpieczny, mężczyzna może być sobą i nie musi uciekać, no i jest blisko.
Dziadku, ja już jestem dorosła.
Ale chodzisz jeszcze na spacery?
Na spacer ubierałam sukienki babci i tak szliśmy. Często w lasy sosnowe, oboje je kochamy, albo do parku na piknik. Opowiadał, jak było kiedyś. Nigdy nie jechaliśmy; szliśmy, zawsze bał się zależności od „maszyn”.
Maszyny, moja Parasolko, nie są dla mnie.
A parasolka to nie maszyna?
A czujesz się maszyną?
Hmm...
To wyrzuć ją. Ty nie możesz być maszyną. Nie możesz dać się w to wrobić! Nie po to chodzimy pieszo!
I się śmiał, a ja z nim.
Czasem opowiadał o Zuzannie. Była miłością jego z czasów, gdy był młody jak ja. Dziadek już wtedy nosił okulary i dlatego miała go zostawić („Jeśli już teraz nie widzisz moich obrazów, co dalej? Bez obrazów nie ma nic! Bezkolor!”, w bezbarwnych, ołówkowych szkicach dziadka widziała jego domniemaną ignorancję). Potem był Renoir. To sobie znalazła kolory w życiu, caaaałą tęczę. Uśmiechał się z jakimś żalem. A babcia? Babci nie ma. Kiedy jest smutny, myśli o Z., o swojej Kózce.
A Andrzejek? Opowiedz o Andrzejku!
Kiedy byłam mała, często go o to prosiłam. Kiedy dorosłam, nie śmiałam.
Andrzejek był przyjacielem Maurycego, wiesz, wiecznie we...
...wesołego pędzlarza...
Właśnie. Maurycy ciągał do siebie różnych chłopców i raz przyciągnął Andrzejka. Mieli po kilkanaście lat. Zaczął chwalić kolory, no to Kózka pękała z dumy i zachwytu. („Kolory, ach, takie tam... może chcesz zobaczyć inne?”). Dlatego, Parasolko, na dzieci jest czas, lepiej nie miej ich za wcześnie, bo zapomnisz, że jesteś ich matką a nie kochanką.
Oj, dziadku!
Albo przynajmniej kochanką ich przyjaciół...
Zbiłeś Andrzejka?
Dziadku, a co by było, gdyby Zuzanna Cię wtedy nie zostawiła?
Byłbym spłukany, nie byłoby przecież Parasolki.
11 komentarzy:
Zaskakujące przedstawienie mojego ukochanego Erika Satie:DDD No, no żem jest pod wrażeniem nie tylko muzyki... Niby biografia, ale inaczej. Interesujące. Jego filozofia życia jest mi bliska, może dlatego właśnie jestem dziwna??? Teraz to zobaczyłam jak czarne na białym...
Lafle, Mamurdo, już gruby wieczór, a ja wciąż przetrawiam.
Świetny wpis :)
Mamurda: Jak podaje ciocia Wikipedia nazywano go "genialnym błaznem" :) dzięki!!:)
Aneta: ale że w sensie że mój post ciężkostrawny?? Bo ja mam zgagę, ale to pewnie te mamurdowe naleśniki xD
Dzięki!!:D
:DDD
Treściwy :*
Fajny ten dziadek, szkoda, że nie mój. Gdyby mi tak powiedział wiele lat temu „Twojość to wszystko, co masz” to szybciej byłabym tam gdzie jestem teraz :)
Moja droga ty chyba pomyliłaś studia, zastanów się koniecznie!!!!!!!!!
Anetko zatem postaram się o krople na trawienie treści dla Ciebie;D ;*
Neilii: Dziadek Erik może być i Twój, wystarczy dać mu podziadkować puszczając sobie jego muzykę:)
To Ty wiesz co ja studiuję? Myślałam że nikt nie wie i mam taką tajemnicę...:D
Ściskam i duuużo Twojości życzę!!!!!!!:))))
Lafle... Nie!
Ja chcę tak czasowo trawić, niczym wąż antylopę z kopytami!!!
Tyle waty cukrowej wąż pochłania, że jak raz na czas chapnie antylopę, jest uszczęśliwiony.
Baj de łej, najbardziej kocham książki, które nie dają się czytać więcej niż pół stronicy dziennie. Podobnie, jak odkrywam, jest z postami. Nie często taki kąsek się trafi...
zatem... smacznego!!:D hihihihihihi toś połechtała mą próżność:D
no fakt nie wiem, jestem w świecie domysłów, może się mylę,hehe
:DDD swoją drogą to dobry pomysł na konkurs jest:D
Pozdrawiam:))
ciekawe o co by cię ludzie posądzali, hehe
Prześlij komentarz