środa, 4 września 2013

Młoda

Portret Jadwigi Gaszczyńskiej,
Konrad Krzyżanowski (1872-1922)
Na wystawie „Młoda” w krakowskiej kamienicy Szołayskich najbardziej zastanowiło mnie zestawienie „Jane z laleczką” Alfonsa Karpińskiego z „Portretem Jadwigi Gaszczyńskiej” Konrada Krzyżanowskiego. W dodatku, zastanowienie to nie ograniczyło się jedynie do bałwochwalczej fascynacji Młodą Polską, ale zahaczyło też o kilka kobiecych wrażeń rodem z dnia codziennego.

Może Jane to po prostu dziewczynka bawiąca się lalką, a malarz to pedofil uśliniony tym widokiem – może to sponsoring sprzed 100 lat, „wujkowanie”, na „wujkowanie” krytyka? Ale jednak Jane ma piersi. Nie jest już dzieckiem, nie wygląda na dziecko (i znów: może malarz patrząc na dziecko skupia się na cechach płciowych osoby dorosłej?*). Jest kobietą – może młodziutką, może młodą, może ma 40 lat. Kobieta w halce, wpatrująca się w lalkę, rozwalona na wiklinowym fotelu, w czarnych pończochach i obcasach. Co to, ten biały puszek w jej prawej ręce?

Wygląda intrygująco, mam wrażenie, że pan mający taki widok przed sobą nie skupia się na lalce. A ona? Na czym ona się skupia? Na lalce, czy na panu, który na nią patrzy?

Obraz drugi – Gaszczyńska. Młoda, piękna kobieta. Lekko otwiera usta, jakby chciała coś powiedzieć, spokojna. A jednak to, w jaki sposób siedzi i układa ręce, sprawia wrażenie, że nie czuje się ona do końca komfortowo (a może to tylko zmęczenie?). Włosy klasycznie upięte, kilka kosmyków zdążyło się uwolnić – jest popołudnie. Siedzi na krańcu krzesła. Może tylko wzdycha? Myśli, zastanawia się; nie znajduje słów, albo widzi, że i tak nikt jej nie słucha/słyszy.


To mogłyby być portrety tej samej kobiety. Na pierwszym jest w swoim domu, w wolny dzień, nie ma sił iść do kąpieli i wpół rozebrana wspomina wieczór, wpatrując się w lalkę. Na drugim towarzyszy domownikom w poobiedniej kawie, obserwuje ich w milczeniu, myśli intensywnie, a wnioski nie wydają jej się gotowe na wybrzmienie; trochę żałuje, że nic nie mówi, ale dobrze jej z tym. W obu wie, że pięknie wygląda, że intryguje, że wzbudza ciekawość. Nie bawi się tym, zbywa to odczucie milczeniem, nie odpowiada spojrzeniom. Myśli. Tworzy światy. Buduje efemeryczną świątynię, wyrzuca z niej kupców.


Dwie nieme kobiety. Inteligentne, młode, szukające siebie, kobiety szukające sposobu na nawiązanie relacji z „resztką drobiazgów, zwaną skrótowo światem”, jak pisał Beckett. Bo czymże ten świat, bo po co, bo skąd? I co i jak to, te inne postaci?




*Niektórzy wszędzie widzą patologie – wychodzę im naprzeciw, nie bez ironii.

Brak komentarzy: