sobota, 18 sierpnia 2012

Marmolada

Stanęłam i stoję, zastana w stanięciu obracam głowę do innego świata. Zjeżdżam z karuzeli w huśtawkę, mijam zamki i nocne deszcze. Nie wiem, co jeszcze. Nie wiem, czy jeszcze! Naciskam guziczek i pstryk – na marmoladzie słodkie „myk”. Mykam i zaraz zmykam w takiego Pana... Pana, dajmy na to..., Juliana! Leśmiana! Manna! I już stokrotki więdną zawstydzone, bo one... one takie w swoim więdnięciu zawiedzione czymkolwiek i wszystkim (chyba, że to coś się przyśni). Malowniczo? Smak i zapach odrysowują cały zamach rozczuć, barw, feeri... a może by gdzieś na prerii znaleźć domek.. STOP! Nie mogę! Niemożliwe, Mości Państwo, choćbym chciała – wszak niebiaństwo we mnie płynie i rozgrzewa oczu tyły. Czegóż więcej, Mili Moi? Nikt wszak dziś się nie rozdwoi, już nie teraz, nie w tej chwili.

Teraz pierwszy obój kwili, cichuteńko kantylenką zwiewa puszek znad wydmuszek. A wydmuszki, rzecz wiadoma, przy nich bardzo łatwo skonać.

3 komentarze:

19594 pisze...

Cudowny blog, taki klimatyczny.
Daję do obserwowanych (:

mh pisze...

Łączenie słów ci wychodzi, że ja nie mogę, z wrażenia zjadłam stonogę

ja za to się nie nadaję. Chciałam napisać coś mądrego, no ale widzisz no!

lafle pisze...

19594 dzięki, smacznego!;)

mh wiesz jak to jest - każdy ma swoje zabawki. jeden bawi się życiem, drugi słowem: to co, zamiana?;p ;D